Adrian Krysztofiński – „Byle czym do przodu – Moja Panamericana”

Adrian Krysztofiński – „Byle czym do przodu – Moja Panamericana”

Zacząłem wygodnie od hosteli i organizowanych wycieczek do popularnych atrakcji turystycznych, ale takie podróżowanie znudziło mi się po 3 tygodniach. Potem autostop, autobus, statek przez Amazonkę nadal to nie było to. Po 2 miesiącach kupuję w Belem stary, używany miejski rower. Wsiadam zaczynam jechać i już mi się zaczyna podobać. Przejechałem tak 10000 km przez brazylijski interior w ponad 50 stopniowych upałach, potem próbowała mnie złamać pora deszczowa, a później ponad 100 km/h patagońskie wiatry i zerowe temperatury. Ja przetrwałem ale rower nie i rozlatuje się na samym południu Ameryki Południowej w okolicach Ushuaia. Pozostaje mi jechać dalej autostopem na drogach gdzie są po 3 samochody dziennie, patagoński wiatr i ujemne temperatury ale za to cudowne widoki i górki, które mnie zachęcały, żebym nie jechał tak szybko na północ.c e

W Santiago kupuję motor. Wybieram chińską produkcję o pojemności 150 cm3, model miejski chociaż tym razem nowy. Unikając asfaltu jak ognia objeżdżam pustynie Atacama, pokonuje ponad 5000 m n.p.m. przełęcze, sypiam w -15 stopniowych mrozach w letnim śpiworze, ale jestem szczęśliwy :).

W Ekwadorze czas na nowe przygody. Zakupuję z poznanymi znajomymi 2 łódki (oczywiście stare, lipne, a nikt z nas nie wie jak nimi pływać). Przemierzamy nimi Rio Napo aby dotrzeć do Iquitos. Po drodze organizujemy jednej ze społeczności fajerwerki w postaci spalenia jednej z naszych łódek z całą jej zawartością. Na koniec dodam, że przed wyjazdem byłem gruby i nie jeździłem rowerem. hPrawko na motor zrobiłem na miesiąc przed wylotem, a moje doświadczenie z łódką ograniczało się do wiedzy, że to coś takiego co nie tonie.

www.panamericana.pl

Sobota 8.02.2014
godz. 14.00

i