Autostopem po tureckim i irackim Kurdystanie

Michał Ilczuk, Basia Iglińska i Kuba Bogdański

W ostatnie wakacje postanowiliśmy wybrać się stopem do Turcji, a mianowicie do owianego złą sławą Kurdystanu. Mijając Bałkany zatrzymaliśmy się na chwilę w jednym z turystycznych miast na zachodzie Turcji. Jako, że wschodniej części Turcji nie poświęca się uwagi w przewodnikach postanowiliśmy zagadywać miejscowych co warto zobaczyć na wschodzie. 99 % Turków zareagowało pukaniem się w głowę i wykładem na temat terrorystów ze wschodu. To tym bardziej utwierdziło nas w przekonaniu że musimy dotrzeć tam jak najszybciej i sprawdzić jak jest naprawdę. Po kilku dniach dotarliśmy do Tatvan, gdzie już na samym początku okazało się, że Kurdowie to najbardziej gościnny naród z jakim się spotkaliśmy. Po przejściu kilku metrów z plecakiem siedzieliśmy przy kolacji z miejscowymi, a następnego dnia już po chwili stopowania, wjeżdżaliśmy na pobliski wulkan z gościnnym Kurdem. Przez dwa tygodnie spędzone w rejonie Tureckiego i Irackiego Kurdystanu przekonaliśmy się jak łatwo łapie się stopa w tamtych rejonach, jak ciężko się śpi na dachu w Iraku i że blondynka w tamtych rejonach nie zawsze powinna używać Couchsurfingu. Podczas wyprawy pokonaliśmy ponad 11 000 km w tym 7600 km autostopem łapiąc w tym czasie 73 kierowców.

Na prezentacji opowiemy też:
- jak się stopuje przy 55 stopniach,
- czemu za 2 lata zniknie starożytne miasto Hasankeyf,
oraz czemu ciężko wydostać się z Iraku,